piątek, 27 stycznia 2012
Tygiel alchemika
Jestem piromanką… no, może nie w pełni. Nie rozniecam ognia gdzie popadnie, ale jak już się pali to mogę siedzieć i patrzeć bez końca… Ognisko, kominek, pochodnia, lampa naftowa, świeczka, zapałka nawet. Przy tych ostatnich to się nie poszaleje, bo parzą w palce, ale jak się trafi na taką dłuuuuugą wersję kominkową to trochę można ;)
To pewnie coś pierwotnego, atawizm jakiś? Ogień mnie wabi, przyciąga, hipnotyzuje. I nie o ciepło tutaj chodzi. I nawet nie o ten falujący jasny płomień. Najbardziej fascynujące jest pod spodem. To tam jest czysta magia. Tam wszystko, niezależnie od wcześniejszej barwy, konsystencji i pochodzenia zamienia się w prawdziwe złoto. Płynne, pulsujące, pełne gorącego blasku.
Na chwilę, na moment. Trzeba by alchemicznej wiedzy tajemnej, żeby ten proces zatrzymać.
Bogactwo na wyciągniecie ręki…
Wrocław
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ogień to magia, można godzinami się w niego patrzyć.
OdpowiedzUsuń