"Adoracja drzewa" (Tadeusz Śliwiak) Jestem drzewo przysięgą na wierność ziemi są moje korzenie jestem drzewo twój dozgonny przyjaciel uderz w pień odezwą się wszystkie moje struny słuchaj ich żadna nie dzwoni fałszywie rodzę dla ciebie owoce o smaku słońca i deszczu jestem śpiew ziemi dla oczu jestem radość ptaków | Jestem twojej dłoni wklęsłość przybieram jej kształt uczę się twoich palców jestem dla ciebie instrument i wiosło jestem proste narzędzie i wymyślna figura ostatnia deska ratunku stół jestem drzewo jestem własny pomnik za późniejsze zasługi |
Kiedyś, dawno temu natrafiłam przypadkiem na ten wiersz. Zaskoczył, poruszył i zachwycił. Uwierzyłam – jak w religię...
Świat się zaroił od istot żyjących, czujących i przyjaznych. Osłaniają przed słońcem, chronią od deszczu, karmią, izolują od zgiełku i hałasu, pochłaniają złe moce. I są piękne - sycą oczy kolorami, kołyszą szelestem łagodnym, pachną magicznie, pozwalają nam oddychać. Nawet zimą okraszają puste niebo ornamentami swoich koron.
Czynią życie bardziej znośnym. Uwielbiam ich towarzystwo. Współistnieję – odpoczywam wśród nich, patrzę, podziwiam, fotografuję. I współodczuwam. Boli mnie każde okaleczone i zamordowane drzewo, każdy wykarczowany krzak. Na dźwięk piły mechanicznej kora mi cierpnie i stygną soki... Pewnie dlatego mój własny ogród przypomina miniaturę dżungli, a bluszcz przystrzygam dopiero wtedy, kiedy nie pozwala mi zamknąć okna.
Wiem, że i po to są. By je rąbać, ciąć, obrabiać, heblować, zbijać i rzeźbić. Korzystam przecież – lubię łagodne barwy, niezwykłe wzory i faktury, ciepły dotyk i miękkość nacisku drewnianych desek i innych podarowanych nam przez nie przedmiotów. Ale nie potrafię zaakceptować niecelowej zbrodni wycinania tych, które od lat żyły wśród nas. Tam, gdzie czyni to pustkę. Tylko dlatego, że komuś nagle zaczęły przeszkadzać, stały na drodze, zasłaniały słońce, kolidowały z ideą gołego i równiutkiego trawnika.
Były tu przede mną, i oby po mnie zostały...
Bieszczady, Wrocław
I od racu cieplej na sercu się zrobiło... jeszcze 2 miesiące...
OdpowiedzUsuń