Można mieć ulubioną postać historyczną? Brzmi infantylnie. Ale skoro początek mojej sympatii datuje się na czasy wczesno-edukacyjne, to chyba jestem usprawiedliwiona.
Dzisiaj nie bardzo już pamiętam, co mnie wtedy zauroczyło. Może udzieliło mi się uwielbienie starego kronikarza Galla Anonima. A może był to lokalny patriotyzm związany z tym, że w moim mieście, przez niektórych uważanym za niemieckie, jedna z dzielnic nosi nazwę Psie Pole, na pamiątkę spektakularnego (choć czasem historycy kwestionują pewne jego aspekty ) bitewnego tryumfu nad Niemcami właśnie. I legenda księcia, którego niekonwencjonalnych technik walki i odwagi wrogowie bali się tak bardzo, że śpiewali o nim pieśni groźno-chwalebne. No i portret księcia-rycerza szlachetnej postury pędzla Jana Matejki pewnie nie był bez winy ;)
Gdzieś w tym wszystkim przewija się też upodobanie do pieśni „Ballada o cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego”, choć jak w schemacie jajko-kura, nie potrafię określić, co było pierwsze.
Ale to ona właśnie zawiodła mnie w sierpniu do miejscowości Inowłódz, w której stoi, usytuowany malowniczo na wzgórzu i pięknie zrekonstruowany, jeden z kościołów poświęconych św. Idziemu. Przyobiecany i ufundowany przez Władysław Hermana jako podziękowanie za owe, jak wierzono, cudownie za wstawiennictwem świętego sprawione narodziny książęcego potomka.
I pieśń... przed kościołem, w drewnie zapisana -
I nieopodal, plenerowo i w tanecznych rytmach odśpiewana...
Inowłódź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz